Mały Szlak Beskidzki: dzień I: Straconka - Schronisko PTTK Leskowiec
Mały Szlak Beskidzki dzień 1/4
14-17 sierpnia 2019
Straconka (Bielsko-Biała) – Luboń Wielki (140 km)
Etap 1: Straconka – Góra Żar – Potrójna – Schronisko PTTK Leskowiec
Mały Szlak Beskidzki: to szlak o długości 137 km znakowany kolorem czerwonym, który zaczyna się (kończy) w Straconce (dzielnica Bielska-Białej) a kończy (zaczyna) na Luboniu Wielkim w Beskidzie Wyspowym koło Rabki-Zdrój. Tak zwana „trasa północna” prowadzi północnymi pasmami Beskidów, które omija najdłuższy górski szlak – Główny Szlak Beskidzki a konkretniej przez Beskid Mały, Beskid Makowski i Beskid Wyspowy. Zapewne jest znacznie młodszy od swego głównego brata, niestety nie potrafię znaleźć informacji kiedy powstał. Co jest jednak pewne jest znacznie mniej popularny od GSB. Pokonując go tylko w kilku miejscach spotykaliśmy turystów a przecież był długi weekend i popularne miejsca w tym czasie przeżywały oblężenie. Wędrując szlakiem przyznam, że można się zmęczyć, a to za sprawą wielu ostrych podejść i zejść z luźnymi kamieniami na trasie, w naszym przypadku uzupełnieniem kamieni było również błoto. Jednak co bardzo rekompensuje zmęczenie to niezapomniane rozległe widoki na beskidzkie hale, niekończące się szczyty gór i porozrzucane w dolinach miejscowości. A gdy dojdzie jeszcze morze chmur i wyłaniające się z niego beskidzkie szczyty z trasy MSB w ogóle nie chce się schodzić. Właśnie taki warun spotkał nas na etapie w Beskidzie Wyspowym, i właśnie uważam że najpiękniejszy przebieg MSB ma właśnie w tych górach!
Koncepcja przejścia MSB powstała już w ubiegłym roku, jednak z różnych względów jego przejście przesunęliśmy na ten rok. Chłopaki mają przebyte już 3 szlaki długodystansowe (GSS, GSB i GSŚ), ja dwa (GSŚ w 2016 r. i GSS w 2018 r.), a do naszej ekipy dołącza jeszcze Wiola. Pora więc na MSB. W 6 osobowej ekipie: Łukasz, Grzegorz, Sławek, Wojtek, Wiola oraz Dawid zaplanowaliśmy że trasę przejdziemy w 4 dni.
Tak więc 14 sierpnia o bardzo wczesnym poranku wyjeżdżamy z Prudnika do Opola. Tam wsiadamy w pociąg, który wiezie nas do Bielska-Białej (przez błędne informacje podane na tablicy odjazdu i komunikaty głosowe o mały włos nie wsiedliśmy do pociągu do Warszawy 😛) Ah te PKP! 😂 W Bielsku jesteśmy po 3 godzinach jazdy. Tradycyjnie kiedy jestem w tym mieście i udaje się w góry leje… znajdujemy przystanek, wsiadamy w autobus MZK i jedziemy do Straconki na nasz początek szlaku. Zanim jednak wyruszamy w trasę podbijamy pieczątkę do książeczki w pobliskiej restauracji. Czerwona kropka początku/końca MSB znajduje się obok kościoła pw. Matki Bożej Pocieszenia. O godzinie 9:15 stajemy przy niej robimy pamiątkowe foto, ubieramy płaszcze przeciwdeszczowe i ruszamy na MSB.
Ten odcinek szlaku pokonywałem już w ubiegłym roku idąc na zlot forum "Góry bez granic", co ciekawe pogoda była identyczna jak dziś. Wspinamy się na Gaiki i wędrujemy teraz w mrocznych klimatach gęstej mgły przez bukowy las. Widoków dziś więc sobie znów nie pooglądam. Docieramy na Chrobaczą Łąkę (822 m) , znajduje się tutaj 35 metrowy metalowy krzyż Trzeciego Tysiąclecia podświetlany nocą, postawiony w 2002 r. Widoczność jest taka, że nie widać całego krzyża. Deszcz leje sobie w najlepsze a my postanawiamy wejść do pobliskiego schroniska. Jego historia sięga 1935 r. Podczas II wojny ukrywano tu obrazy Wojciecha Kossaka oraz żydowskie dzieci. Później schronisko prowadził PTTK a od 1991 r. właścicielem jest katolicka fundacja. W 2017 r. schronisko uległo pożarowi, do dziś jest odbudowywane. W schronisku spędzamy około pół godziny, wypijamy coś ciepłego. Rozmawiamy też gospodarzem, pyta skąd jesteśmy, gdzie idziemy. Na hasło Góry Opawskie odpowiada, że widać je z Hrobaczej… cóż ja jestem tu po raz drugi i ledwo widzę czubek krzyża. 😁 Ale schronisko ma chyba jakąś magiczną moc bo po raz drugi sprawia, że gdy z niego wychodzę deszcz przestaje padać.
Ruszamy więc dalej, śliskim i błotnistym szlakiem przez Bujakowski Groń schodzimy do Międzybrodzia Bialskiego. Jesteśmy nad Jeziorem Międzybrodzkim. To duży zbiornik zaporowy o poj. 26,6 mln m³ zbudowany w 1937 r. w dolinie rzeki Soły. Jest także częścią elektrowni szczytowo pompowej "Porąbka-Żar".
Czeka nas strome podejście na górę Żar (761 m), rozpogadza się, nawet wychodzi słońce Jesteśmy na szczycie, znajdują się tutaj restauracje, wyciągi narciarskie, a na szczyt można wjechać kolejką linową z wagonikami po torach. Jednak najciekawszą atrakcją jest górny zbiornik elektrowni szczytowo pompowej powstałej w 1979 r. Zbiornik w kształcie elipsy ma długość 650 m, szerokość 250 m i głębokość do 28 m. Woda spadając z 430 m napędza turbiny, które produkują prąd. Moc elektrowni to 500 MW. Przypomina mi elektrownię Dlouhé Stráně, jednak co ją różni to to że ma mniejszą moc i nie można spacerować wokół górnego zbiornika, tylko obserwować jezioro zza płotu.
Wędrujemy dalej na Kiczerę, szlak miejscami to tor przeszkód z jeziorami, gdy się obejrzymy mamy piękny widok zbiornik elektrowni na Żarze. Na szczycie Kiczery zaś fajna wiatka z grillem, przy której odpoczywamy.
Później spotykamy ruinki kamiennego szałasu pasterskiego pod Wielką Ciosową Grapą a szlak biegnie przez ciemny bukowy las, bez widoków. Zaliczamy m.in. Kocierz (879 m), Beskid (759 m), przekraczamy granicę województw śląskiego i małopolskiego na Przełęczy Kocierskiej. Jeszcze trochę przez las, podejście i wchodzimy na Potrójną (884 m). Odpoczywamy tutaj chwilę, robię zdjęcia bo wokół z łąk roztacza się ładny widok po Babią Górę. Tutaj też kończy się odcinek MSB, który znam od tej pory już do końca trasa będzie mi do tej pory nie znana.
Nie zaglądamy do pobliskiej Chatki na Potrójnej, ale schodzimy do studenckiej Chatki pod Potrójną. To drewniany stary, klimatyczny domek, można tutaj przenocować, ale nie działa jak typowe schronisko. Jest kuchnia, ale posiłek przygotowujesz sobie sam. Chciałbym tu kiedyś jeszcze wrócić na nocleg. Wbijamy pieczątkę do książeczki, chwilę rozmawiamy z gospodarzem i ruszamy dalej.
Słońce chyli się już ku zachodowi, a my przez Łamaną Skałę wędrujemy na Leskowiec (922 m), zwany też Hrabskimi Butami za sprawą kamiennych płyt z wyrytymi śladami butów hrabiego Adama Potockiego z 1846 oraz hrabianki Mery Wielopolskiej. Stąd schodzimy już do pobliskiego schroniska PTTK „Leskowiec”, w którym nocujemy. Schronisko na Leskowcu zostało zbudowane przez PTT w Wadowicach w 1933 r. W czasie okupacji schronisko podlegało towarzystwu "Beskidenverein". Wycofujące się w 1945 roku oddziały Volkssturmu, mające za zadanie spalić schronisko, zostały przez gospodarza tak uraczone bimbrem, że "zapomniały" schroniska podpalić. Obiekt był wielokrotnie odwiedzany przez Karola Wojtyłę za dziecka, a później biskupa ponieważ Jan Paweł II często wędrował na Leskowiec, zimą zaś jeździł tu na nartach.
Kończymy pierwszy dzień wędrówki z dystansem 40 km, zajadając się schroniskowymi schabowymi. Mimo, że trwa długi weekend w schronisku nie ma nikogo oprócz nas i obsługi…
CDN...
Relacja z II dnia: KLIKNIJ
Relacja z II dnia: KLIKNIJ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz