Przez łąki Wzgórz Lewińskich od Kudowy do Dusznik
Przez łąki Wzgórz Lewińskich od Kudowy do Dusznik
30 maja 2021 r.
Jako, że stosunkowo dawno bo kilka miesięcy nie wędrowałem po górach Ziemi Kłodzkiej a jest mi to bliski rejon górski po G. Opawskich, postanowiłem to zmienić i ruszyć w Sudety Środkowe. Za cel wybrałem Wzgórza Lewińskie bo lubię klimaty górsko-pastwiskowo-łąkowe, a takie pamiętam tu z przejścia całego Głównego Szlaku Sudeckiego 3 lata temu, będzie więc okazja przypomnieć sobie wędrówkę tą trasą (tak.. do tej pory nie napisałem ze szlaku relacji… chcę ale zawsze jakoś mam brak motywacji😕); po drugie pasmo te leży nieco na uboczu, przez turystów nie jest za często wybierane a więc ominę weekendowe tłumy.
Wzgórza Lewińskie: niewielkie pasmo w Sudetach Środkowych położone pomiędzy Górami Stołowymi a Górami Orlickimi i ciągnące się łukiem od Kudowy po Duszniki Zdrój. Swoją nazwę zaczerpnęły od wsi położonej na ich terenie – Lewin Kłodzki. Najwyższym szczytem pasma jest Grodziec – 803 m. Krajobraz tej części Sudetów to sporo górskich, widokowych łąk i zalesionych wierzchołków wzniesień. Najciekawsza jest część północna gdzie na wyrównanej wierzchowinie na bujnych górskich łąkach rosną pojedyncze drzewa i stoją liczne skałki, tworząc krajobraz podobny do sawanny. Na obszarze w dolinach porozrzucane jest kilka wsi, a pasmo otaczają dwa miasta uzdrowiskowe. Mimo to Wzgórza Lewińskie pomijane są przez większość turystów.
Środkiem komunikacji był weekendowy pociąg, który teraz jeździ w relacji Opole – Kłodzko, ale jest skomunikowany w Nysie z tym od strony Kędzierzyna i Prudnika. Tak więc z przesiadkami: długą w Nysie i krótką w Kłodzku docieram pociągiem do Kudowy Zdrój. Przy okazji po raz pierwszy w całości przejechałem się także „kudowianką” – linią kolejową 309 z Kłodzka do Kudowy. To szlak o długości 40 km, posiada wiele ostrych łuków, podjazdów stąd pociąg miejscami jedzie bardzo powoli bo 20 km/h (stan techniczny linii też nie jest zadowalający...). Tory wiją się pomiędzy górami na nasypach przez wiadukty, najbardziej okazały jest w Lewinie Kłodzkim i tunel – w Kulinie Kłodzkim.😊 Jadąc pociągiem można podziwiać piękne panoramy, skład retro tędy to byłaby super atrakcja…
Rano wyruszam z domu i po 10 wysiadam na stacji PKP w Kudowie Zdrój, jeszcze w pociągu zagaduje do mnie miejscowy, który widząc moją koszulkę z Prudnikiem mówi, że kończył w styczniu GSS w moim mieście, rozmowa schodzi więc na tematy górskie. Żegnam się w z nim w centrum miejscowości i idę pospacerować po parku zdrojowym. Pierwsze zmianki o Kudowie pochodzą z 1354 r. wieś nazywana była Chudobą… a to po czesku bieda. W 1636 r. po odkryciu wód mineralnych powstają tu pierwsze urządzenia kąpielowe, rozpoczyna się wówczas historia uzdrowiskowa miejscowości. W 1783 r. miejscowość stała się własnością spółki lekarzy, którzy przyczyniają się do rozbudowy zdroju. W połowie XIX w. została uznana za pierwsze uzdrowisko kardiologiczne w Niemczech. Dziś w Kudowie biją źródła wody mineralnej: szczawy wodorowęglanowo – sodowo – wapniowe, żelaziste i borowe. Leczy się tu choroby przewodu pokarmowego, ortopedyczno-urazowe, endokrynologiczne, otyłość, układu krążenia, choroby reumatologiczne. Spaceruję po zadbanym parku wśród kwiatów, kwitną kasztanowce, unosi się silna woń kwitnących azali, a z runa silna woń czosnku niedźwiedziego, jest dosłownie biało, tyle tak obficie kwitnącego czosnku chyba jeszcze nie widziałem nigdzie. Postanawiam wspiąć się do leżącej ponad parkiem „Altany Miłości” z panoramą na miasto. Nie zrobiła na mnie wrażenia, widać stamtąd coraz mniej bo zarasta.
Przerwa na wodę mineralną, ta moim zdaniem w porównaniu z innymi uzdrowiskowymi wodami ma całkiem dobry smak 😁 |
Szybko opuszczam to miejsce schodzę do Kudowy i wchodzę na GSS. Miasto opuszczam mijając siedzibę parku narodowego G. Stołowych, dalej pierwsze pastwiska owce i wylegujące się konie które na mój widok na chwilę się podnoszą… bardzo rzadko widzę te zwierzęta w pozycji leżącej.
Dalej podążam asfaltówką do Jerzykowic, ale szybko ją opuszczam i znów wchodzę na łąki. Tym razem bezpośrednio na pastwiska, czerwony szlak poprowadzony jest drabinką nad bramą. Po jej przekroczeniu wędruję w górę ścieżką pośród pastwisk z rozwalającym się drewnianym płotem. Bydła dziś akurat tu nie ma, ale widać że bywa tu często po śladach w „czerwonym błocie”, zapachu, trzeba też dobrze patrzeć pod nogi i omijać krowie placki.😅 Wokół z pustych dziś pastwisk roztaczają się widoki, na końcu tego odcinka pastwiskowego stoi metalowa bramka, którą by przejść i nie skakać przez płot trzeba sobie otworzyć zasuwką. Następnie schodzę przez las do wsi Dańczów, gdzie wita mnie koń i dwa cielęta, dalej dwie czarno-białe krowy wylegują się w trawie. Dańczów to wieś w której jakby czas się zatrzymał, idąc fragmentem wsi mijam kilka starych, zrujnowanych domów, budynków gospodarczych, rozbebeszony sprzęt rolniczy…
Po wejściu z wioski znów pastwiska i bacznie przyglądające mi się krowy, żują trawę, niektóre załatwiają potrzeby… Dalej wędruję do Przełęczy Lewińskiej, przez którą wije się „kudowianka” czyli linia z Kłodzka do Kudowy, tędy dziś już jechałem. Próbuję przejść pod kamiennym wiaduktem, ale bez zmoczenia butów w „jeziorze” pod mostem się nie da, przechodzę więc górą. Kilka minut później przejeżdża tędy pośpieszny z Warszawy. Tuż nad przełęczą na budowanej właśnie ambonie myśliwskiej robię sobie pierwszy dziś dłuższy odpoczynek, jem i podziwiam widoki na okolicę.
W końcu ruszam dalej, wspinam się przez łąki, potem lasem na Grodziec (803 m). To najwyższy szczyt Wzgórz Lewińskich, niekiedy nazywany też Grodczyn. Wierzchołek jest zalesiony, zaliczany do Korony Ziemi Kłodzkiej, stoi tu maszt przekaźnikowy. Dość szybko opuszczam szczyt i stromo schodzę, mijam stary kamienny piec wapienniczy i kamienne ruiny domów.
Szlak z lasu znów wyprowadza mnie na łąki, wspinam się do samotnej ławeczki. Tutaj postanawiam znów zrobić sobie dłuższą przerwę. Bardzo lubię to miejsce, zauroczyło mnie 3 lata temu podczas przejścia GSS. Położona pośród górskich łąk oferuje piękne panoramy: dziś na soczyście zielone łąki pokryte kwiatami żółtych mniszków, dalej szczyty Gór Stołowych i Gór Bardzkich, w dolinach są miejscowości, wije się także linia kolejowa, którą akurat jedzie pociąg by po chwili zniknąć w tunelu pod Grodczynem. Dzisiejsza dynamiczna pogoda sprawia też, że na niebie są czarne chmury, co w połączeniu z zielonymi łąkami i słońcem daje świetne kontrasty! Pięknie tu… i jak spokojnie, szumi tylko wiatr.😍 Mija kilkadziesiąt minut i w końcu muszę opuścić to miejsce bo czasu coraz mniej.
Mijam samotny dom z czającym się kotem i schodzę do Bukowego Stawku, przede mną stożkowaty szczyt Gomola. W ubiegłym roku powstała tu ścieżka edukacyjna z tablicami, drewnianą kładką, schodami i tarasem prowadząca na szczyt gdzie znajdują się ruiny Zamku Homole. Historia tej budowli sięga XI w. gdy wówczas był strażnicą dla traktu handlowego ze Śląska do Czech. Następnie zamek był centrum dóbr rodziny von Pannwitzów. Następnie został zdobyty przez husytów w 1428 r. i stał się ich główną siedzibą na Ziemi Kłodzkiej. Po 1477 r. stał się nawet stolicą małego państewka obejmującego Duszniki i okoliczne wsie, jednak gdy właściciele stali się rabusiami, zamek został zdobyty w 1534 r. przez wojska cesarskie, a właścicieli stracono. Do dziś z zamku postało niewiele, fragment kamiennej wieży oraz resztki murów. Ruiny można oglądać chodząc drewnianą kładką.
Schodzę z Gomoli i wracam do czerwonego szlaku, następnie przechodzę przez osadę Zielone-Ludowe. Szlak ponownie wyprowadza mnie na łąki, tym razem na pastwisku pasą się konie, które na mój widok podchodzą bliżej i bacznie się przyglądają, niektóre liżą się nawzajem.
Końcówka mojej strasy to zejście przez las, następnie obok działek do Dusznik Zdroju. Nie muszę wchodzić do centrum miejscowości bo stacja PKP jest blisko, nie mam też już czasu. Podążam więc na dusznicki dworzec gdzie z dystansem 19 km kończę wędrówkę.
To była bardzo dobrze spędzona niedziela. Pozwoliła przypomnieć mi wędrówkę GSS-em sprzed 3 lat i zachwycić się krajobrazem górsko-łąkowo-pastwiskowym, który bardzo lubię. Na szlaku spotkałem więcej zwierząt niż ludzi. 😜 Kilku turystów minąłem dopiero w pobliżu Zamku Homole. Trasę uważam za widokową i jako świetną alternatywa gdy ktoś ma dość zatłoczonego Szczelińca Wielkiego, Błędnych Skał czy uzdrowisk. Pogoda podczas wędrówki dopisywała, choć z początku było dużo chmur i zapowiadali przelotne opady, było chłodno jak na koniec maja, ale to plus bo przy upale na odcinkach bezleśnych byłaby smażalnia. 😂
Pod tym wiaduktem to chyba zawsze stoi ta kałuża, bo nawet jak opadów nie ma jakoś dużo, to by przejść suchymi butami, trzeba przykleić się do ścian.
OdpowiedzUsuńFajna trasa. Mam we wstępnym planie chęć odwiedzenia tych okolic za tydzień, ale to trochę zależy od pogody i chęci, tudzież czy nie wpadnie mi coś nowego do głowy ;)
Pamiętam, że podczas przejścia GSS 3 lata temu była susza, i pod mostem też było błoto, tym razem nie miałem ochoty się zamoczyć i przeszedłem obok przez tory ;)
UsuńTą trasą zawsze warto się przejść, jeśli nie za tydzień, to może innym razem, o np. jesienią ;)
Tak tam zawsze jest woda ale możesz przejść obok przed wiaduktem w prawo jest droga parę kroków i przechodzisz przez tory wychodzisz na szlak zostawiając kałużę z tyłu jestem z Lewins i kiedy spotykam turystów w tym miejscu pomagam im obejść to błoto pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuń