Mroźne i zimowe Góry Opawskie: z Prudnika na Srebrną Kopę i Biskupią Kopę

Mroźne i zimowe Góry Opawskie: z Prudnika na Biskupią Kopę
18 grudnia 2022 r.
Tegoroczna prawdziwa zima taka ze śniegiem i mrozem przyszła dość szybko, w zasadzie zanim skończyła się kalendarzowa jesień. Sypało, sypało śniegiem, mroziło, było mglisto, jednak jakoś bez słońca. W tygodniu śledząc prognozy niedzielę jednak pokazywało bezchmurną, słoneczną i z porządnym mrozem!😃 Zima jaką uwielbiam! To już wiem, że niedzielę spędzę w górach. Padło na Góry Opawskie bo w grudniu jakoś tak mam, że jestem leniwy i nic dalszego nie chce się planować. Okazało się jednak, że nawet i ten plan pójdzie w niepamięć bo...👇👇

 W niedzielę o 10 popędziłem na dworzec PKS wsiadam w autobus, mówię Pokrzywna. Na co kierowca odpowiada, tam nie jeździmy bo droga śliska i każą nam do Głuchołaz inną trasą... Wyszedłem i  mój plan właśnie padł. Gdy autobus odjechał pomyślałem, że mogłem jednak nim jechać i wysiąść gdzie indziej… ale od razu zrodził się plan ratunkowy: przecież na Kopę mogę iść z Prudnika!😛 Decyzja podjęta, idę, z racji krótkiego grudniowego dnia i stosunkowo dość późnej już godziny ruszam do Pokrzywnej najkrótszą i najłatwiejszą drogą, do Kopy i tak tędy będę miał 18 km, co przy warunkach zimowych tak mało nie jest. Zamiast szlakami przez wzniesienia Lasu Prudnickiego będę podążać przez pola i wsie wzdłuż Złotego Potoku. Dokładnie taką trasą jaką w okresie letnim setki razy pokonuję rowerem. 😁
Idę, szlak żółty wyprowadza mnie z Prudnika na pola. Od razu przede mną piękna sylwetka Gór Opawskich: masywu Srebrnej i Biskupiej Kopy, na prawo w oddali Jeseniki, po lewej czeska Solna Hora i wzgórza Lasu Prudnickiego. Wszystko w bieli, białe pola, białe szczyty, lekka mgiełka i błękit nieba, jest pięknie!😍 Pod nogami skrzypi śnieg, na drodze polnej jest kilka śladów pojazdów, ale tak lekko jak latem się nie idzie, bo śniegu trochę leży.







 W końcu wchodzę do Łąki Prudnickiej, dużej wsi położonej wzdłuż Złotego Potoku. Przechodzę na drugą stronę miejscami pokrytej lekko lodem rzeki i podążam w kierunku widocznej na horyzoncie Kopy. Po lewej mijam kościół pw. MB Częstochowskiej budowany w latach 1960-64. Wcześniej Łąka nie miała swojego kościoła i stanowiła wspólną parafię sąsiednią Moszczanką. 




Podążam dalej, przechodzę chwilami na drugą stronę rzeki, gdyż przez wieś biegną dwie równoległe drogi po dwóch stronach rzeki. W końcu wchodzę do Moszczanki i sprawnym tempem podążam w górę wsi. Mijam kaplicę cmentarną zbudowaną w latach 90. XX w. w  miejscu dawnego barokowego kościoła z 1640 r. wysadzonego przez mieszkańca wsi w 1945 r. przed nadejściem frontu. Po drugiej stronie znajdowała się świątynia ewangelicka, która także została zniszczona podczas II wojny. W pobliżu zachował się zniszczony cmentarz ewangelicki oraz przypuszczalnie pastorówka.






 Żwawym tempem idę dalej wzdłuż Złotego Potoku przed sobą ciągle mając masyw Kopy, mijam też bryłę współczesnego kościoła pw. Podwyższenia Krzyża Świętego zbudowanego w latach 1982-88. Wcześniej od wysadzenia kościoła w 1945 r. do czasu budowy nowego za tymczasowy kościół służyła sala dawnej restauracji, znajdująca się w pobliżu. Obecnie także już nieistniejąca.


 Końcówka Moszczanki to dwa łowiska rybne położone u stóp Młyńskiej Góry. Przy jednym z nich znajduje się potężny nasyp tranzytowej linii kolejowej Krnov - Głuchołazy – Jesenik z pięknym wiszącym stalowym wiaduktem kolejowym nad Złotym Potokiem. Wiadukt powstał w 1904 r. w miejscu poprzedniego dwuarkadowego kamiennego mostu zniszczonego przez katastrofalną powódź w 1903 r. U podnóża Młyńskiej Góry obok jazu znajdował się niegdyś także młyn zwany Królewskim Młynem. Według miejscowych podań w marcu 1741 r. podczas wojen śląskich za kołem młyńskim przed Austriakami miał chować się tutaj król pruski Fryderyk Wielki. 





Nasyp i most to jednocześnie granica Moszczanki i Pokrzywnej. Wchodzę na czerwony szlak, GSS, on teraz będzie towarzyszył mi przez kilka km wędrówki. Opuszczam Pokrzywną, wchodzę w las, teraz w końcu zaczynają się góry. Czeka mnie dość solidne podejście na Szyndzielową Kopę (543 m). Mimo mrozu rozgrzewam się szybko, podejście idzie sprawnie i w pięknej zimowej scenerii. Idę w gęstym młodniku pośród gałęzi uginających się od śniegu…W końcu zdobywam szczyt Szyndzielowej, tutaj zagląda już słoneczko, schodząc z wierzchołka idę w młodniku dosłownie błyszczącym w słońcu… no pięknie… 😍














 Kolejne dość strome lecz zdecydowanie krótsze podejście czeka mnie na Zamkową Górę (571 m). Tutaj również na grzbiecie stary bukowy las pięknie mieni się w śniegu i słońcu, są także niewielkie skałki. Na szczycie Zamkowej Góry w średniowieczu stał niewielki zameczek pilnujący traktu handlowego, dziś po nim nie ma praktycznie śladów, została legenda. O północy w Wielki Piątek można tu podobno wejść do piwnic zamkowych po zbójeckie złoto… ;) Opuszczam Zamkową Górę i schodzę na przełęcz po drodze przed oczami okazały widok na Srebrną i Biskupią Kopę prosto pod słońce, które tak tu dopieka, że aż śnieg zaczyna topnieć mimo mrozu.











 Wchodzę na Saperską Drogę nią pod górę, spotykam dziś pierwszego turystę i to znajomego na nartach. Chwila pogawędki, on w dół ja w górę. Atakuję Srebrną Kopę i najsolidniejsze podejście na dzisiejszej trasie! Im wyżej tym więcej śniegu i szadzi na drzewach. Maszeruje się tu w „tunelu” z młodnika, który zdążył pokryć już bezleśne stoki po wycinkach świerków. Cienkie gałązki pod naporem śniegu się ugięły, wszystko położyło się na ścieżkę… no i trzeba się przedzierać, łatwo nie jest :P Odpoczynek robię na drewnianej platformie widokowej, popijam gorącą herbatkę z termosu. Z platformy widać głównie sąsiednią Biskupią, ale są też znacznie dalsze widoki, ale one będą lepsze za chwilę z grzbietu Srebrnej…













 Ruszam… bo widzę, że czas zaczyna mnie gonić, tzn. zachód słońca coraz bliżej, a ja mam jeszcze dość ambitny plan. Żwawo wspinam się na Srebrną, jestem na grzbiecie… a tu znów niesamowita sceneria. Wszystko w bieli, karłowate, połamane przez wiatr brzozy otulone są grubą warstwą szadzi i śniegu. Pod stopami też ciężko, bo wiatr stworzył tu zaspy, sięgające miejscami pasa… więc można się naciąć. Dziś „opawska połonina” w totalnej bieli z pięknymi panoramami. 
















Na zachód widok sięga Gór Sowich i Karkonoszy.  Na wschodzie pod Srebrną Kopą dolina Osobłogi z miasteczkiem Jindrichov, na horyzoncie z mgieł inwersyjnych wystają szczyty Beskidu Morawsko-Śląskiego, dalszych Beskidów nie było widać. Za plecami na północy Prudnik, z którego idę, a za nim też morze inwersyjne nad resztą opolskiego. widok w kierunku południa sięga Pradziada. 

Karkonosze - Śnieżka - 132 km

Góry Sowie 

Beskid Morawsko-Śląski

Travný (107 km), Lysá hora (105 km)

Lysá hora (105 km)

Beskid Morawsko-Śląski: Smrk (105 km), Kněhyně (103 km), Čertův mlýn (103 km)

Prudnik


Jindřichov




 Chwila przerwy a następnie schodzę z wierzchołka Srebrnej, odbijam ze szlaku i wpadam w zaspy… Mam plan teraz poruszać się przez 2 km bezszlakowo. Dobrze się zaczyna… potem jest jednak lepiej. Stromo schodzę na niższą kulminację Mala Stříbrna (649 m). Góra wznosi się bezpośrednio nad miasteczkiem Javov, w XVI w. na jej stokach wydobywano srebrno, a Janov miał tytuł miasta górniczego. Jednak zbyt małe złoża kruszcu sprawiły, że zaniechano wydobycia. Na wierzchołku Malej Stříbrnej znajduje się nadajnik oraz odsłonięcie skalne i niewielkie rumowisko (mini gołoborze).












 Szczyt po niedawnych wycinkach oferuje też ładną panoramę na północ widoczny jest Prudnik i dalej Opole na południe zaś możemy spojrzeć w głęboką dolinę Osobłogi z wsią Petrovice, Góry Opawskie oraz Jeseniki. To właśnie na piękna panorama na dolinę przyciągnęła mnie w te miejsce, wymyśliłem sobie cykl cztery pory roku, a że nie mam stąd jeszcze zimowego zdjęcia, no to już mam ;) Jednak późna już pora, zimowe słońce jest nisko więc foto robię pod słońce…


PETROVICE POD PRADZIADEM!
Górska wieś Petrovice  położona w głębokiej Dolinie Osobłogi z niecodziennej perspektywy w 3 porach roku! Ponad nią na horyzoncie góruje Pradziad - najwyższy szczyt Jeseników i Sudetów Wschodnich. Petrovice liczą około 140 mieszkańców ciągną się na długości 3 km i położone są na wysokości 440-560 m.n.p.m. W środkowej części wsi znajduje się okazała bryła kościoła św. Rocha (na zdjęciu), który został zbudowany w 1828 r. Pierwsza wzmianka o wsi pochodzi z 1267 r. wówczas należała ona do majątku biskupa ołomunieckiego. Wiele domów w Petrovicach, szczególnie w górnej części wsi powyżej kościoła ma obecnie charakter letniskowy. Właśnie te niewielkie domki zachowały stary sudecki drewniany styl budowy. Odnowione nadają wsi klimatyczny wygląd. Ciekawostką Petrovic niech będzie to, że mimo tak małej liczby ludności jest samodzielną gminą i posiada swój urząd. Nie ma tutaj żadnego sklepu, ale są dwie gospody, jedna z nich oferuje też zakwaterowanie. Jeszcze kilka lat temu na stoku Solnej Hory znajdował się niewielki stok z orczykowym wyciągiem narciarskim.
Jeszcze jedną ciekawostką wszystkich wsi w dolinie Osobłogi będzie pochodzenie ich nazw od imion i tak: Petrovice - Piotr, Janov - Jan, Jindřichov - Jędrzej, Arnultovice - Arnold. Na zdjęciu widzimy jeszcze szczyty tj. Vetrna, fragment Příčnego Vrchu, Orlik oraz Vysoką Hole.



 Z Małej Srebrnej wracam na dużą Srebrną i pod szczytem postanawiam zaczekać na zachód słońca. Obielone górskie stoki i uginające się pod ciężarem śniegu młode drzewka oświetlane są ostatnimi czerwonymi promieniami słońca. Dolina Osobłogi pogrążona jest już w granatowym mroku. W końcu około 15:30 tarcza słońca chowa się na prawo od Pradziada nad Pricnym Vrchem. Jeden z najkrótszych dni w roku dobiegł końca… Po zachodzie niebo jeszcze dość długo będzie czerwone.😊
















PEŁNY ROZMIAR: LINK

PEŁNY ROZMIAR: LINK



"Domek pod Pradziadem"







PEŁNY ROZMIAR: LINK

 Ja gdy słońce się schowało od razu ruszyłem w drogę, bo czuć, że temperatura leci w dół. Schodzę na Przełęcz Mokrą, a tam spotykam znajomych, którzy idą w moim kierunku i oferują podwózkę do domu. Końcówkę trasy pokonam więc z nimi!






 Na koniec została nam Biskupia Kopa, więc atakujemy ją czerwonym szlakiem, dość stronnym podejściem. Przy Krzyżu Pojednania obok dawnego schroniska Rudolfsheim przystanek. Czerwone niebo ładnie komponuje się z granatem zapadającego zmierzchu i bielą śniegu. Tak samo jak światła miejscowości w oddali. Nie mam jednak przy sobie statywu…






 Wchodzimy na wierzchołek Biskupiej Kopy, pusto tu i cicho. Chwilę przystajemy i popijamy gorącą herbatkę. Robi się już całkiem ciemno. Z Kopy schodzimy już bez historii żółtym szlakiem do „Ziemowita”. Tam moja wędrówka się kończy, dystans 26 km.



I tak zakończył się dzień z solidną wędrówką po Górach Opawskich. Można powiedzieć spontaniczną, bo ta trasa powstała w kilka sekund, gdy nie zabrał mnie autobus. Spontaniczne było też spotkanie znajomych pod Kopą i powrót z nimi autem, więc nie zatrzymywałem się już w schronisku by czekać na transport. Mimo początkowego zamieszania ostatecznie wyszło całkiem fajnie, ba może nawet lepiej niż planowałem!😁 W zasadzie po raz pierwszy w warunkach zimowych przeszedłem sobie trasę z Prudnika do Pokrzywnej, taką jaką setki razy pokonuję rowerem od wiosny do jesieni! Prawdziwa zima to jednak ma moc, zwykły las, zwykłe pole, zwykła łąka gdy pokryje ją biały puch czy szadź, przyświeci słońce robi się piękna! Podczas całej wycieczki taka mi towarzyszyła!😍

MAPKA: 

FILMIK ZE SZLAKU

5 komentarzy:

  1. Piękne warunki trafiłeś. Zima zrobiła robotę i warunki były chyba idealne.
    Po raz kolejny przypomniałem sobie o moim planie na to pasmo :P Czeka i nie może się mnie doczekać. Może w marcu lub kwietniu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie były idealne, zima dała z siebie wszystko :D Na początku trochę się zdenerwowałem jak autobus zrobił mi numer, ale potem pomyślałem, że wyszło chyba lepiej niż planowałem. ;)
      Pewnie wpadaj w Opawskie, daj wcześniej znać, to może się uda spotkać i coś razem przejść. :)

      Usuń
  2. Warunki extra. Dalekie widoki też super, szczególnie ten "Wyspowy" czeski Beskid ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest szansa, że takie warunki się powtórzą, bo dziś nawaliło 30 cm śniegu. Tylko słońca na razie nie zapowiadają. Jutro może przejdę się a Kopę
      A co do widoków to tego dnia tylko Beskid Morawsko-Śląski bo widocznie ta warstwa mgieł zalegała dość wysoko i dalszego Żywieckiego nie było widać. :)

      Usuń

Copyright © Góry Opawskie , Blogger